2. Bazylia na muchy. Właściwości bazylii sprawiają, że doskonale nadaje się ona do odstraszania owadów. Bazylia wydziela zapach, który odstrasza owady. Jak tylko go poczują, natychmiast będą chciały się oddalić. Najlepszym pomysłem jest posadzenie bazylii w kilku miejscach w ogrodzie. Samiczki są bardziej żywiołowe ale mniej agresywne. W mniejszym stopniu znaczą teren, a ich zapach jest mniej uciążliwy. Samiec: Samce są większe i grubsze o samic. Jako młode szczury mogą być trochę nie znośne ale z wiekiem stają się spokojniejsi i uwielbiają pieszczoty (takie misiaki miziaki ;*). Samce mogą być agresywne w Jak u pozostałych łuszczaków dziób u zięb jest krótki i gruby. Mięśnie policzkowe są silne, a prążkowane podniebienie przydaje się przy zgniataniu pancerzyków chrząszczy i skorupek nasion. Samiec z czarnym czołem i szarą czapeczką zachodzącą na kark, niekiedy sprawiającą wrażenie szaroniebieskiej. Słowik rdzawy nie jest spotykany w północno-zachodniej Europie, Skandynawii i w większości wschodniej Europy. Ten pospolity gatunek lęgowy wędruje na dalekie dystanse. Przylatuje w drugiej połowie kwietnia lub na początku maja, odlatuje w sierpniu–wrześniu. Leci na zachód, nocami. Zimę spędza w środkowej części Afryki, w 5 gatunków (w tym 3 wymarłe) – zobacz opis w tekście. Zasięg występowania. Systematyka w Wikispecies. Multimedia w Wikimedia Commons. Hasło w Wikisłowniku. Sarna [4] ( Capreolus) – rodzaj ssaka z podrodziny saren (Capreolinae) w obrębie rodziny jeleniowatych (Cervidae). Samica muchy jest nieco większa niż samiec, ma ok. 6-7,5 mm, a samiec 6-6,5 mm. Muchy kierują się w zdobywaniu pożywienia wzrokiem i zapachem, rozpoznawanym przez krótkie czułki. Muchy żyją ok. 4 tygodni, ale potrafią przeczekać zimę w pomieszczeniach w stanie obniżonej aktywności organizmu (tzw. anabiozie). Są to owady, które 8 osób uznało to za pomocne. markopolo17. samica sarny-koza. samiec-jeleńa-kozioł. Sarna i jeleń to dwa osobne gatunki a nie płeć Sarna dzieli się kozioł, koza i Koźlęta. Jeleń dzieli się na: Byk lub Rogacz, Łania i młode to Cielęta! dziękowaci dziękowaci XD. Reklama. report flag outlined. Samiec żaby - taka nazwa nie istnieje. Samiec - osobnik płci meskiej. Zarówno samiec jak i samica nazywane są żabami. profile. Czyli, jeżeli samiec i samica to żaby, to kobieta i mężczyzna to kobit. report flag outlined. zabol. report flag outlined. Andrzejmlkgryf. Młode ( koźlątko). Rodzice Samiec ( kozioł) ,samica ( kozica) Niezupełnie: młode to raczej jagnię, samiec kozioł, albo cap, natomiast samica to koza; kozica to inny gatunek zwierzyny płowej. Jagnie to młoda owca bardziej . I wpisz na google.pl ogłoszenia Kozioł i kozica to zobaczysz. jak nazywa się samiec muchy? mucha: 5: inaczej wyrabiać (synonimy do wyrabiać) robić: 6: inaczej robić w majtki (synonimy do robić w majtki) strachać się: 14: inaczej chodzić z pyskiem (synonimy do chodzić z pyskiem) gadać na pysk: 14: inaczej fotografować (synonimy do fotografować) pstrykać: 9: inaczej improwizować (synonimy do d1U2a6. Sporo owadów nazywamy muchami. Ale przecież znacznie się one od siebie różnią zarówno wyglądem, jak i zachowaniem. Przez niektóre chorujemy, inne uprzykrzają nam życie. Jeszcze inne zachwycają nas wyglądem i sprawnością. Są też i takie, które przysłużyły się laicy nazywają brzęczące dwuskrzydłe owady, które szybko latają. Entomolodzy unikają tego określenia ze względu na możliwe nieścisłości i pomyłki. Wolą używać słowa „muchówki”, które określa owady z rzędu Diptera, co oznacza „dwuskrzydłe” (ze względu na to, że tylna para ich skrzydeł uległa zredukowaniu do buławkowatych tworów zwanych przezmiankami). Do tej pory opisano ich na świecie aż 150 tys. gatunków, z czego w Polsce żyje aż 7 tys.! Naprawdę mało kto umie połapać się w tym bogactwie. Do najbardziej znanych przedstawicieli Diptera, których można nazwać muchami, należą np. mucha domowa, mucha plujka, meszki i gzy. O oczach tych owadów można by pisać poematy. Niemal u wszystkich gatunków są one olbrzymie, składają się z tysięcy fasetek, czyli pojedynczych oczu, i zajmują większą część głowy. Niekiedy mają tak wielkie rozmiary (np. u samców niektórych wójkowatych, bzygowatych czy bąkowatych), że zlewają się, otaczając niemal całą głowę. Ponadto mogą być podzielone na górną i dolną część, różniące się wielkością fasetek czy ich ułożeniem, co prawdopodobnie poprawia orientację w locie rojowym. Oczy wielu muchówek iskrzą się rozmaitymi metalicznymi barwami, niekiedy dodatkowo powiązanymi w zmieniające kolory ornamenty. Niestety, te cuda są widoczne zwykle tylko u żywych muchówek. U okazów na szpilkach znikają. Ciało much w toku ewolucji stało się silne i krępe, obrosło mięśniami, skrzydła nabrały znacznie większej mocy, a czułki przystosowały się do dużych szybkości, z jakimi zaczęły się poruszać te owady, i uległy zredukowaniu do kilku segmentów. Larwy much wyspecjalizowały się w życiu w dość jednostajnym wilgotnym środowisku, przez co dosłownie straciły głowy na rzecz malutkich, zredukowanych parzystych, haczykowatych wyrostków, którymi zaczepiają się o elementy otoczenia, żerując lub posuwając się do przodu. Larwy much to dziwne zwierzęta: takie wydłużone, umięśnione worki wciskające się w różne szczeliny. Jeśli chodzi o zredukowaną drugą parę skrzydeł – przezmianki – to ostatnio przeważa pogląd, że są one przede wszystkim narządem zmysłu, monitorującym trajektorię lotu za pomocą czułych receptorów. Poza tym mogą działać jako żyroskop oraz rozrusznik przy starcie. Przyjemnie jest obserwować, jak wykorzystują te umiejętności muchy z rodzaju Fannia, zwane po polsku zgniłówkami. W odróżnieniu od muchy domowej zgniłówki nigdy nie dokuczają ludziom. Każdy widział ich akrobacje powietrzne wykonywane pod lampami. Tylko po co one to robią? Otóż samce przeganiają się z przestrzeni znajdującej się bezpośrednio pod lampą, bo tam przylatują receptywne samice. Kiedyś, być może, był to duży owoc zwisający z drzewa. Analiza materiału filmowego ujawniła, że samiec, który puszczał się w pogoń za konkurentem, reagował korektą lotu na zmianę kierunku lotu uciekającego po 30 ms! Takie reakcje możliwe są tylko w przypadku supersprawnego (i małego!) układu nerwowo-ruchowego. Towarzyszka człowieka Mucha domowa jest zdecydowanie najbardziej domowa spośród wszystkich much, a może i wszystkich związanych z człowiekiem zwierząt. Nie spotyka się jej właściwie poza ludzkimi domostwami. Owady widziane na polu, łące czy w lesie to osobniki „przelotne”, rozprzestrzeniające się z miejsc, gdzie się wylęgły. Mucha ma bowiem wrodzony instynkt zasiedlania domostw odległych o pewien dystans (zwykle kilka kilometrów) od miejsca własnego rozwoju. Podejrzewa się, że pochodzi z Bliskiego Wschodu, skąd wywędrowała z człowiekiem w czasach prehistorycznych i być może chodziła jeszcze po karkach śpiących neandertalczyków. Gatunek ten prawdopodobnie był związany z jakimś zwierzęciem żyjącym przed milionami lat w jaskiniach – stąd u muchy domowej tendencja do wlatywania do „jaskiń”, których odpowiednikami we współczesnym świecie są domostwa. W poszukiwaniu siedliska mucha domowa wlatuje więc w takie otwory jak okna, drzwi czy luki ładunkowe statków i samolotów. W mieszkaniach czuje się świetnie i zawsze znajduje coś do zjedzenia, przy czym nie musi to być pokarm w płynie. Za pomocą ssawki, która jest mięsiście rozbudowanym elementem wargi dolnej, mucha zwilża śliną i zdrapuje malutkimi ząbkami umieszczonymi w rowkach na rozłożonych labellach ssawki nawet taki pokarm jak skórka chleba, zaschnięte mleko albo rozsypany cukier. Muchy dużo jedzą i dużo wydalają. Ich płynne odchody zastygają w postaci ciemnych kropek. W miejscach agregacji much powstają pstre wzorki. Mucha nie ma respektu przed człowiekiem i pewna swojej szybkiej reakcji często ucztuje pod naszym nosem, a nawet odważa się na wędrówki po skórze śpiących ludzi. Właśnie o tym jej „zmyśle czasu” opowiada jeden z odcinków pewnego angielskiego serialu popularnonaukowego, którego autorzy skupili się na sprawności zmysłów różnych zwierząt. Mucha jest mniejsza od nas i choć jej neurony nie przewodzą impulsów prędzej od naszych, to mała odległość, jaką te impulsy muszą pokonać, sprawia, że mucha reaguje na bodziec wielokrotnie szybciej niż my. Film ilustrował to awanturą przy stoliku, przy którym dwie szacowne damy szykowały sobie w filiżankach herbatkę. Przy wrzucaniu kostek cukru do filiżanek trochę herbaty ze śmietanką rozlało się na stolik. Zaraz wykorzystała to mucha, która przysiadła się do rozlanej plamy. Od tej chwili film toczył się w zwolnionym tempie, tak jak może widzieć scenę nie człowiek, ale mucha. Chłepcząc słodką herbatę, owad widział, jak jedna z dam podnosi packę z gazety, aby mu przyłożyć. Ciągle chłepcząc, obserwował spokojnie kątem oka, jak dama bierze zamach i jak gazeta trzymana w jej ręku przemierza dłuuugą drogę. Dopiero gdy gazeta była tuż-tuż, mucha wystartowała do lotu i przebierając szybko skrzydłami, łatwo wyminęła packę, która strzeliła w… filiżankę, siejąc na stole spustoszenie. Innymi ogólnie docenianymi zdolnościami muchy są lądowanie na suficie i chodzenie do góry nogami (umie to zresztą większość owadów, a i niektóre kręgowce, np. gekony). Kiedyś powszechnie mniemano, że mucha przed wylądowaniem na suficie kręci pół salta, bo zawsze po wylądowaniu jest zwrócona tyłem do kierunku lotu. Analiza poklatkowego filmu wyjaśniła, że lądowanie na opak wygląda inaczej. Otóż mucha, jeszcze lecąc, wyciąga do góry przednie odnóża, by uchwycić pazurkami mikronierówności sufitu, a to, co wyglądało na salto, jest właściwie wahadłowym bujnięciem pod wpływem siły bezwładności. Pochód do góry nogami natomiast zapewniają musze wspomniane pazurki oraz płatowato rozszerzone powierzchnie przedostatniego członu stóp. Płaty te są pokryte olbrzymią ilością włosków namaszczonych lepką substancją. Muchy są tzw. obligatoryjnymi wektorami pasożytów i zarazków człowieka, w odróżnieniu od np. tropikalnych komarów czy meszek. Roznoszą zarazki biernie, na nogach, ssawce i poprzez własne odchody. Lista mikroorganizmów jest długa, stanowi więc okazję do straszenia tymi owadami czytelników poradników domowych, tak jak straszy się konsekwencjami niespożywania wystarczającej ilości molibdenu, wanadu czy następstwami spotkania czarnego kota. Obecnie bada się mikrobiom (ogół mikroorganizmów występujących w danym siedlisku) much metodami metagenomicznymi, wyszukując genetyczne ślady rozmaitych organizmów na fragmentach ich ciała. Okazuje się, że na musze może być nawet 5 mln bakterii (najwięcej na nogach i skrzydłach) z kilkudziesięciu gatunków. Tyle co… na 1 cm2 niemytej dłoni. Tak więc zagrożenie ze strony much można porównać z zagrożeniem chorobą brudnych rąk. Czy pozbycie się tych owadów coś daje? Owszem, radykalne podniesienie higieny i eksterminacja much zmniejszają prawdopodobieństwo kontaktu z groźnymi mikroorganizmami, ale odcięcie od wszechobecnego (mimo wszystko!) mikrobiomu powoduje inne zaburzenia (umniejszona odporność na choroby zakaźne czy niedobór bakterii symbiotycznych). Muszki na owocach Czasami po owocach leżących na stole lub parapecie biegają malutkie jasne muszki z czerwonymi oczami i ciemnym końcem odwłoka. Gdyby postawić obok butelkę octu, niemal wszystkie zleciałyby się do niej, tworząc pod zakrętką wianuszek z własnych ciał. Podobnie mogłaby je zwabić butelka wina albo nawet oddech człowieka, który wypił co nieco alkoholu. Zapach octu i alkoholu etylowego to sygnał fermentacji owoców. W obecności tych związków muszki świetnie się czują, a larwy rozwijające się w nadpsutym miąższu muszą radzić sobie ze stałą obecnością alkoholu i mają dokładnie te same enzymy go rozkładające co człowiek. Zachowanie tych muszek sprawia jednak wrażenie, jakby alkoholowe środowisko, do którego lgną, wpływało na nie „rozrywkowo”. Gdy przyjrzymy się im bliżej, zobaczymy zestaw podejrzanych reakcji. Co chwila robią jakieś wygibasy, dziwną gimnastykę skrzydełkami albo ścigają się, a nawet całują w tylną część ciała. Nie są to bynajmniej alkoholowe ekscesy, ale sterowane przez instynkt obyczaje godowe mające na celu tak ważne sprawy jak oszacowanie wartości partnera i jego gotowości do rozrodu. Mamy kłopoty z dobrą polską nazwą tego gatunku. Specjaliści z laboratorium używają zwykle określenia „drozofile”. W popularnonaukowych publikacjach występują one jako „muszki owocowe”. Proponowana jest też nazwa „wywilżna”, ale budzi ona niechęć ze względu na przykre brzmienie i trudności z wymówieniem. Jestem za nazwą drozofila (Drosophila znaczy „kochająca rosę”), ponieważ zawierają się w niej rys pewnego wyobcowania tych muszek z rodzimej przyrody oraz ich laboratoryjna kariera. Drozofila pochodzi z zachodniej Afryki i rozprzestrzeniła się po świecie dopiero w XIX w. wraz z rozwojem handlu cytrusami i bananami. Do laboratoriów trafiła już na samym początku zeszłego wieku, ale rozsławiło ją jako modelowy obiekt badań genetycznych laboratorium Thomasa H. Morgana na Columbia University, skąd szły w świat rewelacje o eksperymentalnym poparciu chromosomowej teorii dziedziczenia. Co się specjalistom od dziedziczenia w drozofili podobało? Morgan w pierwszych latach przerzucił się na nią z organizmów morskich, gdyż była lepszym obiektem do zgłębiania aspektów rozwoju zwierząt. Już w 1912 r. w jego laboratorium otrzymano około ćwierci setki mutantów, co spowodowało skierowanie badań na sprawy dziedziczenia i w rezultacie na coś tak do tej pory egzotycznego jak mapowanie genów w chromosomach. Drozofila nie ma jakiejś jednej cudownej cechy jako organizm laboratoryjny. O jej wartości przesądzają małe wymagania co do warunków życia, niewielkie rozmiary, szybkie tempo rozwoju, łatwe do zaobserwowania i wydzielenia cechy budowy i zachowania, a nade wszystko wspaniałe olbrzymie chromosomy politeniczne powstałe wskutek kilkukrotnej replikacji chromosomowego DNA, znajdowane w komórkach ślinianek larw. Drozofile są przystosowane do szybkiego zasiedlania gnijących owoców. W temperaturze 25°C rozwój zarodka w jaju trwa tylko jeden dzień. Na pożywce drożdżowo-bakteryjnej larwa potrzebuje czterech dni na dojście do stadium poczwarki. Tyle samo potrzebuje poczwarka na przeobrażenie w postać dorosłą. Po następnych trzech (niekiedy tylko dwóch) dniach samica składa pierwsze jaja. Rozwój od jaja do złożenia jaj trwa więc tylko 10–11 dni. Przez pierwsze godziny życia samce i samice nie parzą się, co wykorzystuje się do segregacji muszek przed zapłodnieniem. Samce można odróżnić od samic po czarnym zakończeniu odwłoka (właściwie tylko samce są melanogaster, czyli czarnobrzuche) oraz po obecności na przednich odnóżach prawdziwie męskiego narządu, czyli tzw. samczego grzebienia – kolczastego tworu pomocnego w rozchylaniu skrzydeł partnerkom przed kopulacją. Ponieważ dorosłe samice żyją około 50 dni i składają po kilkadziesiąt jaj dziennie, od jednej otrzymuje się nawet pół tysiąca osobników potomnych. Na jeden projekt badawczy, trwający kilka lat, można zaplanować sto pokoleń drozofili, a to może wystarczyć do wyselekcjonowania bardzo wielu cech. W laboratoriach na całym świecie utrzymuje się tysiące czystych genetycznie linii ras drozofili, niekiedy bardzo zmienionych w stosunku do dzikiej linii wyjściowej. Zasiedlają je szczepy muszek z dwiema parami skrzydeł, podzielonymi oczami i szczególnymi zachowaniami. Te, które się rozmnażają, można trzymać w hodowli (spowolnionej niższą temperaturą). Z kolei niezdolne do rozrodu trzeba pozyskiwać z zamrożonych embrionów. Niedawno rozgłos zdobyła rasa drozofili ze zmodyfikowanym genem fruitless („bezowocny”), zwanym w skrócie fru. Gen ten odpowiada za przebieg zachowań zalotnych u samców. Normalny, dziki i pełen samczych popędów osobnik wykonuje przed samicą ciąg specjalnych znaków wizualnych i sygnałów akustycznych. Kiedy taki samiec zobaczy obiekt choć trochę przypominający samicę, podbiega do niego, wykonuje skłony ciałem i naprzemiennie prostuje skrzydła. Kiedy samica ucieka, podąża za nią, aż uda mu się „poklepać” ją po odwłoku. Wtedy samiec uzyskuje za pomocą smakowych receptorów na stopach potwierdzenie tożsamości obiektu. Jeżeli jest to istotnie receptywna samica, samiec wykonuje serię wibrujących ruchów skrzydeł, nazywanych przez bardziej romantycznie usposobionych badaczy pieśnią miłosną. Kiedy samica pozostaje w miejscu, samiec przytyka na chwilę ssawkę do jej genitaliów i zaraz podejmuje próbę kopulacji. Receptywna samica pozwala na kopulację i rozchyla skrzydła, które samiec podtrzymuje przednimi stopami. Sama kopulacja trwa 10–20 min. Normalnie bierne w takich sytuacjach zachowanie samic zmienia się diametralnie, kiedy metodą manipulacji genetycznej otrzymają one „złożony” na sposób samczy (metoda zestawiania genów nosi nazwę gene splicing) gen fru. Postępują wówczas zupełnie jak samce, wykazując całą gamę zalotnych zachowań w stosunku do innych samic, a także do „zniewieściałych” samców, czyli takich, którzy zostali genetycznie wmanipulowani w produkcję samiczego feromonu. Jeżeli zaś genom samca zawiera gen fru „złożony” na sposób samiczy, to zachowuje się on jak samica, czyli biernie czeka na rozwój wypadków. Zmodyfikowane genetycznie samce i samice formują jednopłciowe grupy ganiających za sobą muszek, czego nigdy nie obserwuje się w naturze (w tym wypadku na zakupionych przez nas śliwkach czy bananach). Drozofile ze zmanipulowanym genem fru nie różnią się wyglądem od muszek normalnych. Rewelacją jednak jest to, że modyfikacja jednego jedynego genu zmienia ich orientację seksualną i nastawienie do życia. Udręka na pastwisku Gzy właściwe (Oestridae) wyglądają dość sympatycznie: są duże, kudłate i mają szeroko rozstawione niewielkie oczy. Nie piją krwi, a osobniki dorosłe w ogóle nie przyjmują pokarmu. Mają jednak co nieco na sumieniu. Ich larwy rozwijają się jako wewnętrzne pasożyty w różnych miejscach ciała dużych zwierząt. Hodowcy krów mieli kiedyś problemy z gzami bydlęcymi, głównie z gatunku Hypoderma bovis. Muchówki te w gorące letnie dni powszechnie nalatywały z głośnym bzyczeniem na krowy i składały jaja na ich skórze. Larwy wnikały pod skórę i wędrowały w okolice grzbietu, gdzie kończyły rozwój. Bydło ma wrodzoną reakcję obronną na nalot gzów. Słysząc bzyczenie, staje się niespokojne i panicznie ucieka od jego źródła. Przypomina to trochę zachowania bydła podczas rui, czyli gotowości płciowej samic, kiedy też odbywają się gonitwy po pastwisku. Stąd mówiono, że bydło się gzi – opisując jednakowo ucieczkę od gzów i rytuały godowe tych zwierząt. Ciekawe, że owo językowe uogólnienie wygląda na zapożyczone z łaciny przez grekę, gdzie giez miał własną nazwę oestrus (Linneusz nadał ją tylko gzowi owczemu). Fachowo ruję nazywa się estrusem, a hormon żeński – estrogenem. Kto by przypuszczał, że nazwy te pochodzą od muchy? Obecnie, ze względu na wzrost higieny i porzucenie tradycyjnych metod hodowli bydła, gzy stały się rzadkością. Nieproszeni czy mile widziani goście? Niektórzy przedstawiciele muchówek to szkodniki roślin. Na przykład masowo zasiedlające zboża gatunki, jak pryszczarek heski, niezmiarka paskowana albo ploniarka zbożówka, mogły drastycznie zmniejszyć plony i być przyczyną głodu na przednówku. Całą muszą entomofaunę (ciekawą!) mają grzyby kapeluszowe. Robaczywki, czyli grzyby zasiedlone przez larwy muchówek (grzybiarkowatych, pryszczarkowatych, bedliszkowatych, ziemiórkowatych), są zmorą grzybiarzy. Ileż to pięknych prawdziwków czy koźlarzy trzeba było odrzucić ze względu na liczne kanały przecinające miąższ i ich niezbyt przystojnych (w ogólnym mniemaniu) mieszkańców! Komary, meszki, jusznice deszczowe, kuczmany, bolimuszki – to wszystko muchówki, z którymi zawieramy znajomość w bolesny sposób. Na pocieszenie warto napisać, że w przeciwieństwie do krwiopijnych muchówek tropikalnych te nasze rodzime są zadziwiająco sterylne i (na razie!) nie roznoszą zarazków poważnych chorób. O meszkach warto wspomnieć też z tego powodu, że mając wygląd typowych „muszek”, bardziej są spokrewnione z komarami niż np. z drozofilami czy innymi owadami o prawdziwie muszej posturze. Larwy meszek żyją w wodach rzek i strumieni i są filtratorami, to znaczy wychwytują z płynącej wody osad organiczny, przyczyniając się wydatnie do jej odczyszczenia. Muchówki mogą też naprzykrzać się zwyczajnie samą swoją liczebnością. Skupiska małych muszek zwanych rojówkami (Thaumatomyia notata), składające się nawet z milionów osobników, mogą pojawiać się niespodziewanie na jasnych ścianach domów, balkonach lub tarasach. Prawdopodobnie są to punkty w krajobrazie, gdzie zaczynają się gromadzić pojedyncze muszki, a gdy ich liczba przekroczy ilość krytyczną, ściągają za pomocą feromonów agregacyjnych do tego miejsca chmary rojówek z całej okolicy. Takie sytuacje zdarzają się wczesną jesienią w przypadku bloków lub domów graniczących z rozległymi trawnikami bądź łąkami, ponieważ rojówka w stadium larwalnym jest drapieżnikiem mszyc zakładających kolonie na korzeniach traw. A czy mamy jakieś korzyści z muchówek? Owszem, i to wiele. Przydają się nam np. drapieżne muchówki zwalczające mszyce. Należą do nich mszycówka i mszycznik, które można kupić w odpowiednich punktach i użyć przeciwko mszycom. Szczególnie sprawdza się ta metoda w warunkach szklarniowych. Mszycówka w stadium larwalnym to pogromca mszyc, gdyż potrafi ich zjeść nawet kilkadziesiąt dziennie. Kupuje się je w formie poczwarek, które wykłada się w szklarni. Z poczwarek wychodzą dorosłe muchówki, które po niedługim czasie same znajdują kolonie mszyc i – jeżeli są samicami – obkładają je jajami. Z kolei larwy much z rodzaju Lucilia przydają się w medycynie do kuracji trudno gojących się ran. Opatrunki zawierające larwy stosuje się z dobrym skutkiem (także w Polsce) przy leczeniu tzw. stopy cukrzycowej. Muchówki są też główną formacją higieniczną w przyrodzie, uprzątającą zwłoki i odchody. Przyczyniają się również w znacznym stopniu do zwiększenia plonów poprzez zapylanie kwiatów i ograniczanie liczebności roślinożerców (pasożytniczych rączycowatych). Muchówki są także ważnym pokarmem, warunkującym egzystencję wielu ryb, nietoperzy czy ptaków śpiewających. Marek W. Kozłowski Katedra Entomologii Stosowanej SGGW Popularnie jako muchy znamy grupę latających owadów należących do rzędu muchówek, takich jak komary czy muchy piaskowe. Muchy to zwierzęta bardzo ważne dla funkcjonowania ekosystemów, gdyż wśród nich są gatunki, które są zapylaczami, drapieżnikami szkodników i rozkładającymi się. Ponadto są jednym z głównych pokarmów zwierząt owadożernych. Wiele ptaków, ssaków, gadów i płazów nie istniałoby bez much. Jednak niektóre gatunki powodują szkody ekonomiczne i zdrowotne u ludzi. Tak jest w przypadku muchy domowej (Musca domowa), które mogą być wektorem wielu chorób zakaźnych i pasożytniczych[1]. Z tego powodu bardzo ważna jest znajomość biologii tych zwierząt. W tym artykule AnimalWised mówimy ci jak rodzą się muchy, ze szczególnym uwzględnieniem muchy domowej. Gdzie gniazdują muchy? Jak i gdzie muchy gniazdują, zależy od każdego gatunku, ponieważ istnieje wiele rodzajów much. Wszystkie należą do podrzędu Brachycera (Brachycera) i mają wiele wspólnego. Ogólnie rzecz biorąc, tego typu owady nie budują zwykle gniazd, to znaczy muchy nie budują struktur do rozmnażania, ale raczej składają jaja w strategicznych miejscach. Zwykle miejsca te są pożywieniem ich larw, robakopodobnych owadów, które wykluwają się z ich jaj. Aby lepiej zrozumieć, jak rodzą się muchy, zobaczmy kilka przykładów: mprzesiewacz oscaEpisyrphus balteatus)Larwy muchówek są doskonałymi drapieżnikami mszyc lub mszyc. Dlatego dorosłe samice składają jaja tuż obok kolonii mszyc. W ten sposób po wykluciu larwy nie muszą się ruszać w poszukiwaniu pożywienia. Muszka owocowa (Ceratitis capitata): ich larwy żywią się miąższem dojrzałych owoców. Z tego powodu dorosłe osobniki składają jaja w owocach. Wyjdą z nich larwy, typowe robaki spotykane w jabłkach. Mucha gnojowa (Scathophaga stercoraria): Larwy much gnojowych jedzą odchody i to właśnie w tego typu materii dorosłe samice składają jaja. Dlatego larwy tych much rozkładają zwierzęta, czyli usuwają kał ze środowiska. Leć z las gołębi (Pseudolynchia canariensis): Ta mucha nie składa jaj, ale jej larwy rozwijają się wewnątrz matki i przepoczwarzają się wkrótce po urodzeniu. Później przemieniają się w dorosłe osobniki, które żywią się krwią niektórych ptaków. Z pewnością po przeczytaniu tego będziesz się zastanawiać, jak rodzą się muchy domowe, te denerwujące istoty, które w tajemniczy sposób pojawiają się w naszym domu. Zobaczmy! Jak muchy rozmnażają się w domu? Muchy, które zwykle bywają w naszych domach, to znany jako muchy domowe (Musca domowa). Gatunek ten występuje na prawie całej planecie i przystosował się do życia z ludźmi. Jest to strategia pozyskiwania pożywienia w obfitości: naszych odpadów i naszej żywności. To bardzo ważne, ponieważ larwy muchy domowej żywią się również naszymi śmieciami i pożywieniem. Dom latał rozmnaża się seksualnie, to znaczy przez połączenie gamet kobiety i mężczyzny. Jak już wspomnieliśmy w artykule o cyklu życiowym much, owady te kopulują po skomplikowanym rytuale godowym. Samiec, z oczami bliżej siebie i większymi, wprawia bujaki w wibracje, emitując charakterystyczny dźwięk much. Możemy więc wiedzieć, że zaraz będą kopulować. Jeśli samica uzna, że ​​ten samiec ją lubi, przestaje się ruszać, a on wspina się na nią. W ten sposób rozpoczyna się kopulacja, która może trwać nawet 10 minut. Później będzie szukać najlepszego dostępnego miejsca do złożenia jaj. To miejsce jest zawsze czymś w rodzaju rozkład materii organicznej, jak zgniłe mięso, które jest idealnym pokarmem dla jego larw. Jak rodzą się muchy domowe? W każdym lęgu mucha domowa może złożyć od 20 do 140 jaj[2][3] wydłużony, bardzo mały i jasnożółtawy. Wewnątrz znajdują się zarodki nowych much, które w bardzo krótkim czasie przekształcają się w larwy lub robaki. Kiedy to się stanie, larwy muchy domowej wylęgają się z jaj. Tak rodzą się muchy w postaci białawych robaków, które żywią się zgniłą materią, którą wybrała dla nich ich matka. Larwy spędzają dzień na jedzeniu, dopóki nie będą wystarczająco duże, aby przekształcić się w dorosłe muchy. Kiedy nadejdzie ten czas, stają się nieruchome i pokrywają się twardą, ciemną substancją. Ten stan utajenia jest znany jako „poczwarka” i jest odpowiednikiem dobrze znanego kokonu motyli. Wewnątrz poczwarki następuje metamorfoza: formuje się głowa, nogi i skrzydła. Dlatego po zakończeniu metamorfozy muchy są już dorosłe i mają wygląd, który wszyscy znamy. To jest kiedy Opuszczają poczwarkę i nabywają zdolność latania i rozmnażania, rozpoczynając nowy cykl życia. W ten sposób, nasz dom jest pełen much bez naszej świadomości, że w rzeczywistości już tam byli. Do zapobiegać rozmnażaniu się much W domu nie powinniśmy wyjmować mięsa z lodówki ani nie zostawiać odkrytego kosza na śmieci. Ponadto wskazane jest częste usuwanie zanieczyszczeń i staranne sprzątanie domu. Jednak wiele osób mieszka w pobliżu wysypiska, wysypiska lub kanalizacji, co bardzo utrudnia im utrzymanie much z dala od domu. W takim przypadku zaleca się założenie moskitier na okna i podjęcie działań w celu odstraszenia tych owadów. W innym artykule podpowiemy, jak odpędzić muchy metodami domowymi. Jeśli chcesz przeczytać więcej artykułów podobnych do Jak rodzą się muchy?, zalecamy wejście do naszej sekcji Ciekawostki świata zwierząt. Bibliografia Khamesipour, F., Lankarani, KB, Honarvar, B. i Kwenti, TE (2018). Przegląd systematyczny ludzkich patogenów przenoszonych przez muchę domową (Musca domestica L.). BMC Zdrowie Publiczne, 18 (1), 1049. McIntyre, GS i Gooding, RH (2000). ORAZWielkość, zawartość i jakość gg: wpływ wieku i wielkości matki na jaja much domowych. Canadian Journal of Zoology, 78 (9), 1544-1551. Carrillo, J., Danielson-François, A., Siemann, E. i Meffert, L. (2012). Stosunek płci z uwzględnieniem samców zwiększa składanie jaj przez samice i poprawia kondycję muchy domowej, Musca domestica. Czasopismo etologii, 30 (2), 247-254. Bibliografia Hickman, CP i in. (2009). Kompleksowe zasady zoologii. McGraw-Hill, Madryt. Samiec zająca w polskiej gwarze myśliwskiej ma przynajmniej dwa określenia. Jak myśliwi mówią na samca zająca? To cię może zdziwić, bo samiec zająca nazywany jest kotem lub gachem. A czy wiesz, jak nazywa się samica zająca lub jak nazywa się sadło zająca, lub jak inaczej nazywa się gwarowo zając?